Pierwszy Kongres Kolarski, czyli jak to się robi w World Tour – część 4

Konferencje
28 gru 2015 00:20

Drugi dzień kongresu rozpoczęła ponownie Hannah Grant. Tym razem skupiła się na tym, co kolarze jedzą przed startem i po etapie.

W trakcie Touru normą jest przyjmowanie 5-6 tys. kilokalorii na dobę. Na śniadanie kolarz je tyle, ile zwykły człowiek przez cały dzień. Od tego posiłku do startu etapu powinny minąć 3 godziny. Co kolarz wtedy je? Jest kilka scenariuszy. Zależą one od indywidualnych przyzwyczajeń zawodnika. Najpopularniejsze z nich to:

A. makaron + omlet + szynka

B. ryż + oliwa + omlet + szynka

C. owsianka

Hannah rekomenduje ostatnią opcję. Tłumaczy to niskim indeksem glikemicznym owsianki. O tym wskaźniku możecie przeczytać tu:

http://dieta.mp.pl/zasady/show.html?id=68179

W skrócie – chodzi o to, aby przed wyścigiem nie przyjmować węglowodanów o wysokim indeksie, ponieważ one się szybko „wypalają” i organizm łaknie kolejnego jedzenia. Przykładem są soki albo smaczne croissanty – powszechnie lubiane śniadaniowe przysmaki. Zamiast tego lepiej skorzystać z węglowodanów o niskim indeksie, które będą stopniowo przekształcać się w energię podczas wyścigu.

Przed samym startem dobrym pomysłem będzie zjedzenie banana i wypicie kawy na pobudzenie. Słodkości – tylko w trakcie jazdy na rowerze. Właśnie dlatego, że mają niski indeks.

Bardzo ważnym posiłkiem jest ten przyjmowany bezpośrednio po etapie. Najlepiej w ciągu pierwszych 20 minut. Jego celem jest skrócenie regeneracji (potrzebne białko) i rozpoczęcie odbudowy magazynów glikogenowych (potrzebne węglowodany). Przyda się szejk proteinowy. Z wykładu Hannah nie bardzo to wynikało, ale po lekturze Friela http://lubimyczytac.pl/ksiazka/181273/dieta-dla-aktywnych zasugerowałbym kolejność następującą:

1. nawodnienie+węglowodany (izotonik)

2. regeneracja (szejk białkowy)

Z tego, co opowiadali kolarze Tinkoffa, na tapecie po etapie są także żelki Haribo, żeby szybko dostarczyć węglowodanów w postaci cukrów.

Po takiej przekąsce Rafał Majka bierze prysznic i idzie na masaż, a następnie konsumuje kolacje regeneracyjną, aby uzupełnić stracone kalorie podczas etapu.

Potem sen i śniadanie, czyli koło się zamyka…

Tyle o diecie. Kolejny prelegent to współorganizator kongresu, czyli Arek Wojtas. Opowiadał o masażu i pracy fizjoterapeuty na wyścigu World Tour.

Masaż – każdy wie, po co jest. Ma za zadanie – za pomocą czynności mechanicznych masażysty – poprawić sprężystość mięśni, aby podczas kolejnego etapu pracowały jak najbardziej wydajnie. Jeśli chodzi o fizjoterapię, to mamy do czynienia z następnym etapem, czyli korekcją sylwetki w zakresie bardziej ogólnym. Oprócz mięśni chodzi także o powięź, stawy, układ kostny a także krwionośny.

W tym ostatnim przypadku po etapie stosuje się okłady z lodu, aby obkurczyć naczynia krwionośne nadwyrężone podczas wysiłku. Popularna jest także krioterapia.

Masaż to również czas relaksu dla kolarza. Moment, w którym ten może się wyciszyć albo wyrzucić z siebie emocje całego wyścigowego dnia. Może znaleźć ukojenie w rozmowie z masażystą. Może poukładać sobie w głowie myśli, uspokoić się i zebrać siły mentalne na walkę w kolejnym dniu. Jest to czas, kiedy nikt inny (może poza nadaktywnymi dyrektorami sportowymi, którzy wchodzą bez pytania do pokoju kolarza) nie wchodzi w relację zawodnik-masażysta. Tak właśnie było z Rafałem i Arkiem. Już przez 5 miesięcy przed ostatnim Giro spędzali z sobą dużo czasu i Arek był dla Rafała psychiczną podporą. Nawet podczas kongresu widać tą przyjaźń. Arek opowiadając o tym powstrzymuje wzruszenie a Rafał często opowiada historie związane z Arkiem, mówiąc o nim „Aruś”. Jestem przekonany, że takie wsparcie przekłada się pozytywnie na wynik sportowy.

 

 

 

Zobacz również