Wizualizacja daje kopa

Bez kategorii
26 wrz 2011 01:51

1h 5m po starcie Maratonu Warszawskiego, na 22-im kilometrze w asyście policji i pilota w aucie ze stoperem na dachu melduje się pierwszy zawodnik – John Sammy Kibet z Kenii. Niepozorna sylwetka, na ciemnej skórze żarówiasta, żółta (dla niektórych zielona) koszulka bez rękawów. Zasuwa 20km/h lub inaczej – w tempie 3:00 na kilometr. 3 minuty za nim porozrywana międzynarodowa grupa 9 zawodników, dalej 9 minut przerwy i następni…

W pierwszych 10 minutach przebiegło 10 zawodników, w kolejnych – 20, a w jeszcze następnych – 100. Z każdą minutą zagęszczenie na trasie coraz większe – w sumie jest 4000 osób. Kiedy oglądam tych pierwszych przemierzających trasę 42km w zawrotnym tempie, w otoczeniu zająców, trenerów, asystentów na rowerach, mam świadomość bycia świadkiem czegoś specjalnego. Przebiec maraton w pierwszej dziesiątce to wielka chwała.

Jednak, aby tego dokonać zawodnik musi wykonać setki treningów, lżejszych, cięższych, w upale, w deszczu. Musi walczyć z przeciwnościami losu, które krzyżują plany, z infekcjami, słabymi dniami, momentami braku motywacji… Kiedy oglądałem tych z pierwszej dziesiątki czy pierwszej setki i podziwiałem ich sylwetki, prędkość i płynność ruchów, myślałem o ciężkiej pracy, jaką musieli wykonać aby stanąć gotowymi na starcie.

Gdy wyszedłem na wieczorny trening z zamiarem pokonania po raz kolejny (trzydziesty już chyba w ostatnich 2 tygodniach) tej samej pętli, starałem się sobie przypomnieć te obrazy z dzisiejszego przedpołudnia, starałem się naśladować ruchy, przyśpieszyć, doprawić sobie wirtualne skrzydła, zwizualizować siebie w tamtej sytuacji, usłyszeć bębny i perkusję, które towarzyszyły biegaczom…

Pomogło – przestałem czekać na koniec treningu czy serii, zacząłem się cieszyć każdym krokiem i każdym oddechem. Zacząłem płynąć zamiast tupać. Każdą sekundę starałem się wykorzystać jak najlepiej, aby pobić własne osiągi.

Bardzo fajne ćwiczenie. Teraz już wiem, dlaczego tak przyjemnie jeździ się na trenażerze, kiedy przed nosem leci relacja z zawodów kolarskich… Otóż to – dość słów, lecę oglądać nagraną transmisję  z Tour de France!

 

Dodaj komentarz