Ostatnio laliśmy łzy nad pustymi trybunami na pruszkowskim torze podczas Mistrzostw Polski. W ten weekend odbyła się tam kolejna impreza – Puchar Świata. A dokładnie pierwsza jego edycja. W całym sezonie będą jeszcze rundy w Manchesterze (UK), Milton (Kanada), Santiago (Chile) i w Mińsku (Białoruś).
Konkurencji wiele a niektóre trudne do śledzenia (dla mnie np. Madison), więc od razu linkuję „przewodnik kibica” ze strony imprezy: http://trackworldcup.pl/test-informacji/. Plus, że taka, całkiem użyteczna strona powstała. Ja skorzystałem na niej z harmonogramu wyścigów i aktualnych wyników. Trochę szkoda, że nie ma zbiorczych rezultatów i tabeli medalowej, ale to pierwsze linkuję ze strony Tissota… a to drugie zaraz sam podliczę.
Puchar trwał 3 dni. Czujnie wybrałem niedzielę po południu. Po południu – bo wtedy w odróżnieniu od sesji porannych – jest więcej finałów, a niedzielę – bo akurat nie miałem wtedy wieczornego treningu. To był strzał w dziesiątkę, bo z synem mogliśmy zobaczyć występy, w których Polacy wywalczyli 3 z 4 medali. Nie mieli szczęścia wczorajsi widzowie – niestety sobota obeszła się bez takich bonusów.
Bilety po 40 PLN i myślę, że to dobra cena, żeby przez 4 godziny oglądać rywalizację najlepszych zawodników na świecie a tor też musi na siebie zarobić (mam na dzieję, ze idzie na to przynajmniej jakaś część z biletów). Na trybunach średnio połowa miejsc wolnych. Przy linii mety prawie wszystko zajęte. My z Karolem byliśmy punktualnie i udało nam się wyhaczyć dobre miejscówki właśnie tam. Ludzie dopingowali, czuło się atmosferę. Może nie taką, jak nad sześciodniówce w Londynie, ale widać było, że zawodnicy też słyszą okrzyki, bo po przejechaniu linii mety dziękowali za doping a Szymon Sajnok miał w naszej części trybun swój fanclub, który odwiedzał w przerwach między konkurencjami omnium. Na koniec nawet podjechał się wyściskać…
Emocje emocjami, ale było także coś dla ciała. Katering na trybunach niezbyt wyszukany, ale był. Napoje zimne, kawa, herbata, kiełbaska, nawet golonka… No i piwo dla niezmotoryzowanych. Bardziej wybredni kibice mieli możliwość pożywienia się w restauracji. Nie sprawdzałem, co tam dziś serwowano.
Do tego każdy mógł nabyć stroje kolarskie narodowej drużyny i zobaczyć kolekcję starych rowerów wyścigowych, proporczyków, koszulek kolarskich i książek. Była nawet stara gra planszowa z wyścigu pokoju a Karolowi najbardziej podobał się – realizowany zabytkowym projektorem na malutkim ekranie – pokaz filmu z Wyścigu Pokoju z 1956 i zwycięstwo Królaka.
Duży plus za prowadzenie dla spikera. Znał się na rzeczy, potrafił wytłumaczyć zasady i nadążał za rywalizacją. Muzyka leciała, kiedy była potrzebna, ale wyciszano ją w odpowiednich momentach, np. gdy zawodnicy czarowali się w sprincie albo kiedy odbywał się wyścig eliminacyjny i spiker informował, którzy zawodnicy po kolei odpadają z rywalizacji.
Naprawdę fajna atrakcja! Możliwość zobaczenia zawodników z bliska, poczucia prędkości, ale też niemal odczucia bólu na własnej skórze, kiedy głośny huk obwieszczał, że ktoś „leży na deskach”. BTW – w ostatniej konkurencji, finale keirinu, znalazła się tam m.in. Francuska Gros, która długo się nie podnosiła. Ostatecznie zeszła z toru o własnych siłach. Mam nadzieję, że to nic poważnego, chociaż wyglądało na obojczyk. W Madisonie kobiet wywróciła się z kolei Włoszka. Jednak wróciła szybko do rywalizacji i jeszcze zdobyła z koleżanką brąz!
OK, teraz najważniejsze – wyniki. Najlepsi okazali się Niemcy i Niemki, zdobywając 3 złote, 2 srebrne i 1 brązowy medal. Niemcy prowadzą także w Pucharze Świata, gdzie klasyfikacja zależy także od niższych pozycji. Tam Polska (pewnie także dzięki dobrym pozycjom niemedalowym i bogatszej obsadzie) zajmuje trzecie miejsce zaraz za Francją.
Ranking Pucharu Świata:
Jest też całe zestawienie.
W klasyfikacji medalowej Polacy na 6 miejscu:
Podziękowania dla zawodników za emocje, szczególnie polskiej medalistce i medalistom. Oto oni:
Justyna Kaczkowska – na dochodzenie – złoto
Justyna Kaczkowska – scratch – srebro
Mateusz Rudyk – sprint – srebro
Szymon Sajnok – omnium – srebro
Organizatorzy dali radę. Im też należą się gratulacje. Oby więcej takich imprez! Wtedy my, kibice też staniemy na wysokości zadania, czyli ściągniemy w weekend rodziny i będziemy dopingować naszych z całych gardeł, jak dziś.
Foto 1-6: własne, 7: tissottiming.com