Przez pierwsze kilka godzin wyprzedziło mnie sporo osób. Także Ci, którzy nie dojechali. Ja jechałem swoje. Trasa wiodła pod górę. Było ciepło, nawet gorąco. Odczuwałem to jako przyjemne. Na szczycie piękny widok na pustynię i jazda w dół, nawet 80km/h. Pustynię polubiłem. Na rowerze nie jest źle, bo wieje i można wytrzymać 44 stopnie Celsjusza. Gorzej po zjeździe z 3500m. 6 stopni, mokro i zimno. Trzeba było zawołać wcześniej kampera. Załoga się spisała – gorąca kąpiel, sen, jedzenie i w drogę. Czas płynął bardzo miło. Cisnąłem na 60%. Chłopaki zagadywali mnie, czasem czułem się jak na spotkaniu towarzyskim, a nie na wyścigu. W głowie było tylko, żeby jechać, a nie – ile jeszcze do mety. Przed Appalachami zaczęła się psuć pogoda. Trzeba było docisnąć. Potem już tylko radość.
27
lip
128 słów o RAAM
Race Across America 2014, Wyścigi27 lip 2014 00:13