9 sierpnia o 9-ej byłem umówiony z Wojtkiem w kawiarni (http://www.cafetee.pl/) na Ursynowie. Dupa jeszcze boli po Bałtyk – Bieszczady Tour (1008 km w 55h), ale w głowie pełno planów na następne lata. Wcześniej wyguglałem jakieś dalekobieżne maratony w Europie: Irlandia, Słowenia, Szwajcaria, Czechy… ale wybór padł na Austrię. Po pierwsze (2200km) dystans wyraźnie dłuższy niż mój ostatni max, po drugie termin dobry – wakacyjny, po trzecie Austrię lubię i pamiętam ją dobrze z wyprawy rowerowej do Wenecji (2001) oraz mojego wypadu wakacyjnego z Gosią w okolice Kaprun i Zell am See (2004). I tylko przewyższenia (28 000 m) robiły wrażenie oraz wjazd na Hochtor w okolicach Grossglocknera z 900m npm na 2500m.
Po godzinie byliśmy już przekonani, że w 2012 jedziemy RAA. Wojtkowi pozostało wymyślić dla mnie dobry program treningowy na najbliższe 12 miesięcy a mnie – kombinować kasę, logistykę i trenować! Jeszcze tego samego dnia poszedłem zrobić trening kompensacyjny a od piątku zacząłem prowadzić nowy dzienniczek treningowy, gdzie notuję takie rzeczy, że głowa boli…
Jeśli RAA 2012 odbędzie się w tym samym terminie co w tym roku, to można przewidywać, że będzie to piątek 10.08.2012. Od 9 sierpnia, czyli decyzji o starcie mamy do dyspozycji 367 dni. W tym czasie spędzę na rowerze 450 godzin i przejadę 12 tysięcy kilometrów.
Na dziś mój dorobek to 22 godziny i 550 kilometrów, czyli jakieś 5%.