Jazda przez okrągły rok może w końcu doprowadzić do spadku motywacji. Szczególnie, gdy sezon chyli się ku zachodowi, cele zrealizowane i nie ma jakiegoś jasnego punktu w przyszłości liczonej w tygodniach. Kiedy jeździłem maratony MTB, okres bezpośrednio po ostatnich zawodach był ciężki. Do tej pory co miesiąc jakiś wyścig, a tu naraz pustka od września do kwietnia.
W takich sytuacjach włączam bieganie. Sport podobny i nie trzeba tyle sprzętu (jedynie spodenki, koszulka i buty). Dodatkowo można go zabrać ze sobą na wakacje z rodziną. Np. w zeszłym roku bardzo dobrze sprawdziło mi się to na wyjeździe do Ligurii. Wciąż wspominam smak i zapach nocnych biegów tamże. Tymi pagórkami przygotowałem się całkiem dobrze Biegnij Warszawo, gdzie pynkąłem życiówkę.
W tym roku też zrobiłem chwilowe przełączenie na biegi. Dziś pogoniłem trzeci raz w tym sezonie. Nie jest łatwo: zakwasy, poczucie ubicia mięśni, tęsknota za rowerem… Takie są uroki… Ale, mimo wszystko, warto, tym bardziej, że zakończę to znowu Biegnij Warszawo, a strasznie lubię takie wielotysięczne imprezy sportowe, które na chwilę paraliżują miasto, ale za to jest frajda z przebiegnięcia najruchliwszym asfaltem miasta.
Poza bieganiem urozmaicam sobie także nartami zjazdowymi (kilka dni w roku) i grą w piłkę oraz innymi zabawami outdoorowymi synem. Kolejnym urozmaiceniem będą narty biegówki i trenażer. Mam nadzieję, że te szpeje dadzą radę…
„…zapach nocnych biegów tamże…” Anegdota na temat. Jakieś 2 tygodnie temu byłem zaproszony na spotkanie integracyjne w firmie, w której jeszcze niedawno pracowałem i doświadczenia tam zdobyte oraz ludzi cenię najwyżej pośród pozostałych doświadczeń zawodowych. Nie było jak dojechać a nie być nie przystoi, autobus nie zakręca w te rejony, pozostała więc nocna wyprawa rowerem przez wsie, w których gospodarze nie wstydzą się utrzymywania wolnobiegającego po drodze inwentarza rozmiarami sięgającymi górnej ramy mojego bikea. Motywacja do napierania na pedały więc momentami ogromna. Oprócz kurtuazyjnych i standardowych powitań z uczestnikami imprezy zapadł mi w pamięć jeden uścisk z koleżanką, która stwierdziła: „Ooo, świeży męski pot!”